OK. Obiecałem podsumowanie i od miesiąca nie mogę się do niego zabrać. I chyba nic z tego nie będzie, jeśli nie zacznę tego robić na raty. Dlatego ten wpis będzie powstawał w odcinkach, ale postaram się z nim uporać "bez względnej zwłoki". Na początek to co przyjdzie mi najłatwiej, czyli gotowe informacje nie wymagające żadnej obróbki (taka premia dla lenia) ;-)
Dziś dokładny przebieg przejechanej przeze mnie trasy oraz garść statystyk można znaleźć pod adresem
connect.garmin.com.
Jak widać korzystałem podczas podróży z urządzenia firmy Garmin, a konkretnie Dakota 20 doposażonego w uchwyt do kierownicy. Jestem pewien, że bez niego nie przejechałbym tej trasy nie błądząc po drodze tak ze sto razy. Uzbroiłem go w specjalnie wygenerowaną mapę przemierzanego obszaru bazującą na OpenStreetMap w wersji Routable Bicycle. Wszystkim użytkownikom Garminów polecam genialny serwis mapowy
garmin.openstreetmap.nl, na którym skroicie sobie każdą mapę stosownie do potrzeb. Jej dokładność i szczegółowość nie jeden raz pomogła mi wybrnąć z tarapatów. Dakota to rozwiązanie dedykowane dla pieszych wycieczek górskich, ale na rower nadaje się idealnie. Jeśli dużo wędrujecie lub jeździcie na rowerze i potrzebujecie dobrej orientacji w przestrzeni, to szczerze polecam to rozwiązanie. Poza tym, że pomoże wybrać właściwą drogę, to jeszcze zarejestruje Twoją podróż i dostarczy wielu ciekawych statystyk. Model nie jest nowy, więc może i Wam uda się go kupić (jak mnie) z drugiej ręki, za połowę ceny. Warto!
Przy planowaniu trasy starałem się bazować (tam gdzie to było możliwe) na oficjalnych szlakach rowerowych, które znalazłem na stronie
velovilnius.lt/balticcycle/routes/. Można na niej, korzystając z map dla poszczególnych krajów, nie tylko poznać przebieg, ale także pobrać "ślady" tras w formacie GPX. Wymagały one niewielkiej obróbki, ale spisały się świetnie, zwłaszcza na Łotwie i Litwie, gdzie oznakowanie szlaków "w realu" często pozostawiało wiele do życzenia.
Kończąc o nawigacji zagadnę też o klasycznych mapach papierowych. Na okoliczność wyjazdu kupiłem
mapę Baltika w skali 1:550.000, która okazała się mało przydatna. Owszem, czasem do celów orientacyjnych na nią zerkałem, ale zbyt niski poziom szczegółowości nie pozwala używać jej jako jedynej w podróży rowerem.
Jeśli chodzi o przeboje sprzętowe tego wyjazdu, trochę dzięki pomocy sprzedawcy z
szumgum.com, udało mi się skompletować wyposażenie, które doskonale sprawdziło się podczas wyprawy. Mam nawet listę rankingową, na której kolejne miejsca zajmują:
1.
Torba na kierownicę CLS-55-MX firmy MSX - absolutny hit, którego używam teraz na co dzień jako "miejskiego koszyka", ;-)
2.
Namiot Fjord Nansen LIMA II - lekki, niewielki, dający się szybko rozłożyć nawet w ulewnym deszczu, a jednocześnie zapewniający dużo miejsca do spania i na sakwy,
3.
MSR Pocket Rocket - absolutnie genialna, mieszcząca się w dłoni, kuchenka gazowa,
4.
Sakwy Rowerowe Crosso z bagażnikiem i workiem tej samej firmy - dały radę nawet przez klika deszczowych dni pod rząd.
Od kliku słów o rowerze pewnie nie ucieknę, ale jako że rowerowym frikiem nie jestem i język cyklistów jest mi obcy, ograniczę się jedynie do tego, co sam rozumiem, czyli do minimum. Jechałem na najzwyklejszym 5-cio letnim rowerze firmy Merida Trekking 10 z 28" kołami, wyposażonym w podstawowy osprzęt. Dałem się jedynie namówić mojemu rowerowemu Guru, czyli
TWR Michał Wandor do wymiany pedałów i tylnego koła wraz z oponą. Szczególnie tej ostatniej radzie przypisuję zasługę za to, że przejechałem tych blisko 1200 km bez jednej gumy. Ba, jeżdżę dalej.
Wkrótce umieszczę tu jeszcze link do galerii zdjęć, które podczas podróży zrobiłem. Nie ma ich wiele i nie są "profesjonalnej" jakości, jako że nie targałem ze sobą żadnego aparatu fotograficznego. Wszystkie zrobione zostały z użyciem Galaxy Note 3, który robił jednocześnie za mój podręczny komputer, nawigację i wyszukiwarkę miejskich usług, gdy było trzeba. A... i budzik oczywiście :-)