Ivars najwyraźniej czaił się wyczekując aż się obudzę, bo kiedy tylko wychynąłem z namiotu doskoczył z zaproszeniem na śniadanie i fusianą kawę. Kolejną godzinę spędziliśmy na rowerowym objeździe miasta i zwizytowaniu co ważniejszych obiektów. Szczególnie przypadł mi do gustu XIV wieczny zamek w Bauska posadowiony na półwyspie ściśniętym nurtami dwu rzek: Mēmele i Mūsa. Tuż za zamkiem rzeki łączą się w "wielką rzekę" Lielupe. Zamek, podzielony wyraźnie na dwie części, jedną stanowią uporządkowane ruiny, drugą - odrestaurowany kompleks goszczący muzeum. Za wcześnie było na zwiedzanie, ale kilka zdjęć znajdziecie poniżej.
Po serdecznym pożegnaniu ruszyłem w dalszą drogę. Narzekałem na wczorajszy wiatr? Dziś za nim zatęskniłem. Ten który wiał dziś był kilka razy silniejszy. Kiedy dmuchał w twarz zmuszał do nieużywanych wcześniej przełożeń i obniżał prędkość poniżej 10 km/h. Już chyba szedłbym szybciej. A kiedy na chwilę zmieniał się w boczny targał rowerem jak żaglem. Uparłem się jednak przeć naprzód rozumiejąc, że jeśli się nie wyrwę dziś z Łotwy, nie dotrę do Wilna do piątku. Przekroczenie granicy w kwestii wiatru niczego nie zmieniło. Łapałem więc każdą okazję do przerwy. Stąd wizyta w mini ZOO z przeraźliwie smutnymi zwierzętami i ciekawy spacer po przydrożnym skansenie.
Za dzisiejszy cel obrałem sobie Panevėžys, którego nazwa działała na mnie dziwnie mobilizująco. Wykończony trafiłem na jego przedmieścia w Piniava przed 18-tą i postanowiłem zatrzymać się na przydrożnym kempingu. Ciepła woda pod prysznicem, dostęp do kuchni i ogrodzony, strzeżony przez potężnego wilczura teren napawały optymizmem. Nawet wiatr, zaraz po tym jak skończyłem - walcząc z nim - rozstawiać namiot, postanowił się wyłączyć i nie poruszał już choćby listkami na drzewach. Tylko Internet, który podkradałem z jakiejś pobliskiej firmy, był tak słaby, że poza zameldowaniem lokalizacji niczego nie udało mi się więcej umieścić w sieci.
Opuściłem Łotwę, wiec jeszcze kilka słów o niej. Wszędzie widać obecność ludności narodowości rosyjskiej. Ivars, przestrzegając mnie przed wieczornym spacerem po Bauska, zwracał uwagę na wszechobecną agresję u tutejszej młodzieży. Nie można też liczyć na częste przypadkowe przejawy serdeczności na ulicy, nie pamiętam, by ktokolwiek z mijanych oddał pozdrowienie. W tych okolicznościach fakt, że trafiłem na Ivarsa graniczy z cudem.
Praktyczną informacją może być dla kogoś wiadomość o mobilnym Internecie, który można na Łotwie zakupić za 5,65€. Działa 7 dni, limit 5GB, prędkość do 1 Mb, a karta SIM nie wymaga żadnej aktywacji.
Słońce zaszło, idę spać. Relacja siłą rzeczy pojawi się na Geoblogu dopiero jutro, gdy dotrę do jakiegoś WiFi.
Pozdrawiam i dobranoc.