Dzień odpoczynku, przeznaczony w głównej mierze na poznanie León. Bardzo ładne miasto na szlaku pielgrzymów, mnóstwo zabytków i architektury, tej starej przemieszanej z całkiem nowoczesną. Warto było spędzić w nim tych kilka godzin, co odzwierciedlają zdjęcia z tego dnia.
Popołudnie było trochę jak loteria. Poznałem na kempingu w Burgos Holendrów, z którymi później spotkałem się w Castrojeriz. Sporo ich wyprzedziłem, więc obstawiałem, że dziś zawitają na kemping Ciudad de León. Postanowiłem więc przygotować im powitanie: wino i tapas. Z dwiema butelkami lokalnego wina, deską serów i wędlin, pasztetem i pieczywem czekałem zniecierpliwiony, czy aby się zjawią. Dotarli przed szóstą bardzo zaskoczeni nie tylko przywitaniem, ale w ogóle moją obecnością. Spędziliśmy godziny na rozmowach przy winie (dołożyli trzecia butelkę), trochę o globalnej polityce, trochę o rodzinach, trochę o pierdołach.
Potrzebowałem tego dnia odpoczynku, a spotkanie z towarzyszami podróży przyniosło trochę ulgi.