Geoblog.pl    malisz    Podróże    Rowerem przez Hiszpanię 2016    Dzień trzynasty: Góry mnie pokonały (1115 km)
Zwiń mapę
2016
11
wrz

Dzień trzynasty: Góry mnie pokonały (1115 km)

 
Hiszpania
Hiszpania, Samos
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 841 km
 
Dzisiejszy dzień to moja absolutna porażka. Wyobrażałem sobie, że mogę zaplanować trasę tak, by oszczędzając kilometry pozwolić sobie na kilkukilometrowy odcinek górskimi ścieżkami. I to był błąd…
Wyjazd N-VI w kierunku A Coruña dostarczył niesamowitych widoków, tak urzekających, że co 10 minut zatrzymywałem się, by zrobić zdjęcie. Upał narastał, więc około 14-tej postanowiłem ugotować obiad na poboczu, w opuszczonej budzie, pewnie kiedyś z owocami. I tak jakoś zleciało do czwartej. A potem zaczęła się męka. W Las Herrerias pożegnałem się z N-VI i odskoczyłem na CV-125/1, a potem od La Faba na przejście górską ścieżką. Przez nie wiem jak długo, ale bardzo długo, próbowałem wnieść rower na szczyt, który oczywiście okazał się nie być szczytem. Jakoś dowlokłem się do CV-125/15, która okazała się być wcale nie mniej morderczym odcinkiem wspinania się wciąż wyżej i wyżej. Dopiero spotkanie z LU-633 w O Cebreiro przyniosło trochę ulgi, ale nie koniec wspinaczki. Kolejne godziny przynosiły kolejne przełęcze: 1250, 1270, wreszcie 1335 mnpm na przełęczy Wysoki Słup (Alto do Polo po galicyjsku). Postanowiłem tam nawet uzupełnić wodę w bidonie w maleńkim przydrożnym barze, ale chyba wszyscy goście przyszli ze swoimi ogromnymi psami, więc odpuściłem, a siedzący pyzy winie goście pokiwali głowami z aprobatą.
Kilka niewielkich podjazdów dalej zaczął się roller coaster. Na przestrzeni zaledwie kilku kilometrów zacząłem spadać z wysokości 1300 mnpm do 800. Szaleństwo: mimo obu hamulców w użyciu prędkość często grubo ponad 50 km/h, ciągły 7% spadek i serpentyny z tak ostrymi zakrętami, że adrenalina podskoczyła mi do najwyższego poziomu z możliwych. Po półgodzinie takiego szaleństwa, zmarznięty i wyczerpany trafiłem do Triacastela, gdzie uzupełniłem wodę i uznałem, że spokojnie zdążę jeszcze dziś dotrzeć do odległego o 20 km Sarria, gdzie planowałem nocleg. Co prawda będzie już po zmroku, ale to przecież nie pierwszy raz. Niestety, 5 minut później odcięło mi całkowicie prąd. Nogi nie były w stanie ruszyć roweru z miejsca, mimo zjedzony dopiero co daktyli. Szybka piłka na poboczu i decyzja o wzięciu pokoju w pensjonacie Santa Rosa w Samos. Piękne miasteczko z uroczym zamkiem, ale pensjonat… Jeśli macie tu nawet małą szansę przenocować - musicie! Cudowne, urządzone bardzo gustownie przez właścicielkę, miejsce. Pełne uroku i w ogóle fantastyczne. Jeszcze się chwilę pozachwycam nim pójdę spać.
Dobranoc.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2016-09-12 13:37
Wspaniały finał morderczego dnia!
Czytam choć nie zawsze komentuje...
Pozdrawiam
 
 
malisz
Paweł Maliszewski
zwiedził 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 50 wpisów50 69 komentarzy69 181 zdjęć181 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
30.08.2016 - 29.09.2016
 
 
11.08.2014 - 26.08.2014