Dzisiejszy dzień dostarczył mi wszystkiego, co daje przyjemność z jazdy na rowerze. Droga z Salamanki do Ávila, które wybrałem za dzisiejszy cel, przez całe 100 km prowadzi narodową N-501, która - pewnie z powodu biegnącej wzdłuż niej równolegle autostrady - pozbawiona była praktycznie jakiegokolwiek ruchu samochodowego. Wydaje mi się, że spotkałem więcej rowerzystów niż aut. Choć może powodem jest niedziela, bo zauważyłem, że w dni wolne nie widuję TIR-ów.
Droga biegnie przez pierwszych 80 kilometrów wśród typowo rolniczych krajobrazów z widokiem na góry na dalekim planie, nieustannie pnie się w górę, ale powoli. Wiał mocny wschodni wiatr, który nie pozwalał się rozpędzać dużo ponad 20 km/h, ale wszystko to nie odbierało ani grama przyjemności z jazdy.
Na 80-tym kilometrze, kiedy osiągnąłem już wysokość 1000 mnpm, czekało wyzwanie na koniec dnia: ostatnie 20 km z następującymi po sobie coraz to wyższymi podjazdami, i ostatnim, który poczułem w nogach. Ale za to za ostatnim wzgórzem, kiedy słońce już zaszło, zobaczyłem najpierw światła, a kiedy podjechał bliżej także mury, dzisiejszego celu: Ávila.
Miasto jest piękne nocą, gustownie oświetlone, że ślicznymi uliczkami i placami. Oczywiście po kąpieli nie mogłem sobie odmówić spaceru po nim. Ciekawe, czy jutro, za dnia, też będzie robić takie wrażenie?
Dobranoc
PS. Przypominam, że możesz
pomóc Konradowi w walce o życie! A zdjęcia z wyprawy do swobodnego wykorzystania znajdziesz na
facebooku.