Mało nie zaspałem na biketour po Madrycie. A byłoby czego żałować. Znalazłem ofertę za 22 euro z wypożyczalni z Calle de Santiago 18, gdzie dotarłem w ostatniej chwili. Okazało się, że pracuje tam para Polaków, więc nie musiałem łamać sobie języka, ba - dostałem jeszcze rabat za przyjazd na własnym rowerze. Przewodnik, Geza, okazał się być nie tylko doskonałym znawca Madrytu, zarówno jego zabytków, jak i restauracji oraz sklepów, ale także obdarzony doskonałym poczuciem humoru. W towarzystwie siedmiorga innych cyklistów w ciągu trzech i pół godziny odwiedziliśmy tak wiele miejsc na liczącej około 12 km trasie, że trudno byłoby je teraz próbować wymieniać. W programie była też przerwa w Parque de El Retiro z wliczonymi w cenę napojami. Szczerze polecam tę formę zwiedzania Madrytu, a gdybyście jeszcze mieli szansę trafić na Geza, to będziecie w siódmym niebie. Po powrocie do wypożyczalni mogłem jeszcze liczyć na pomoc przy naprawie bagażnika i prezent na podróż.
Popołudnie to pranie w samoobsługowej pralni, trwające wystarczająco długo, bym mógł spełnić swoje wczorajsze marzenie z podjazdu na Alto de León, tj. spaghetti a la carbonara.
Wieczorem jeszcze spacer i wizyta w Chocolatería San Gines na bardzo nietypowej kolacji: churros z gorącą czekoladą.
Jedno na pewno mogę powiedzieć: Madryt jest wspaniały i jeden dzień na pobyt w nim to zdecydowanie za mało. Niestety, pora spać, jutro czas w dalszą drogę.
Dobranoc.